Nazwisko Matyldy Damięckiej było mi znane wcześniej i to wcale nie z powodu jej koligacji rodzinnych, ani profilu rysowniczki na Instagramie, lecz z uwagi na dorobek artystyczny w obszarze piosenki aktorskiej - np. "Dziewczyna fleksyjna" czy inne festiwalowe występy. W wolnej chwili warto poszperać na Youtubie. Oczywiście rozumiem, że mocno zaangażowana światopoglądowo Matylda nie musi wszystkim odpowiadać, tym samym polecam skupić się na jej talencie scenicznym. A ten jest ogromny. Barwa, ton, ironia, ekspresja - to zawsze na najwyższym poziomie.
Jak już wspomniałem wydarzenie było "nagrodą" dla uczestników konferencji, a ponieważ organizator jest również właścicielem Spodka, to zapewnił uczestnikom przejście z terenu targowego do hali super tajnym tunelem, do specjalnie wydzielonych sektorów. Koncert rozpoczął się z kilkunastominutowym opóźnieniem, widocznie trzeba było poczekać na jakichś biznesowych ważniaków.
Na początek klasyka polskiego rapu. Jako pierwszy na scenie pojawił się Abradab z utworem składu Kaliber 44 "Konfrontacje" i niezwykle pasującym do tematyki koncertu fragmentem "Powiedzcie mi ile jeszcze dni minie, Zanim zobaczycie, że świat i wy ginie". Dopiero po pierwszym utworze opadła wielka płachta dotychczas rozwinięta za plecami rapera i oczom zgromadzonych ukazała się ogromna dwupoziomowa scena wyściełana trawą i srebrnymi kulami. Drugi na scenę wkroczył Krzysztof Zalewski ze swoją autorską piosenką "Jaśniej", również z celnym wersem "Dla po nas pokoleń robimy jaśniej". Gwiazdy i autorzy spektaklu na razie gdzieś w tle, z maskami wilka na głowach, robili za chórki (świetna w tym Matylda), a pierwszoplanowe role grali zaproszeni goście -w tym Natalia Przybysz z "Kochamy Się Źle" czy Maria Peszek i jej "Ludzie Psy". Gości miało być więcej, ale z różnych powodów na występ nie dotarli Błażej Król i Justyna Święs (dla niej udało się znaleźć szybkie zastępstwo w postaci Ofelii). Dopiero po tych kilku piosenkach, pojawił się krótki przerywnik - wizualizacja Ziemii i krótka historia opowiedziana głosem Matyldy o kondycji współczesnej planety w odniesieniu do okresu przed pojawieniem się człowieka. Tych historii było kilka w trakcie koncertu, każda kolejna pokazująca coraz bardziej dające do myślenia obrazy i pozwalająca obok emocji muzycznych zwrócić uwagę na główną przyczynę naszego spotkania z artystami. Za całość wizualizacji odpowiadała Damięcka.
Duet Matylda/Łukasiewicz pokazał swoje talenty tuż po wspomnianym przerywniku, skupiając się na utworach z ich solowej płyty "Matka". Poczynając od kawałka "Zamknąć", przez "Trzymaj Moją Głowę Nad Wodą" aż po utwór tytułowy "Matka" wykonany z duetem Peszek-Przybysz. Na mnie największe wrażenie zrobiły jednak dwa inne. "Sepleń" z pląsającą Matyldą Damięcką w roli wampa wbiło mnie dosłownie w fotel - "Twoje dłonie spokojne nie zwiastują szkwału, usta biorą co chcą razy zadając ciału" i zrobiło się hmmm ... erotycznie. Świetna była też krótka historia przemocowego związku, czyli "Taki Pan", który skończył jako "król dna Wisły" - jeden z lepszych tekstów jakie w ostatnich latach słyszałem.
Był też "Czuły Barbarzyńca", tym razem w męskim gronie Łukasiewicz-Zalewski-Abradab - jeden z niewielu numerów śpiewanych przez Łukasiewicza, ale tu też bardzo emocjonalne chórki robiła Matylda. W pewnym momencie pojawił się wspólny akustyczny numer Matyldy i Zalewskiego - po takim czasie pewny nie jestem, ale prawdopodobnie było to "Z Tobą / Do Domu". Na koniec "Kastet" w dyskotekowym stylu.
Publiczność nie chciała puścić artystów do domu, dlatego na bis powtórzono trzy kawałki grane wcześniej. Przyznam, że czegoś takiego nie widziałem wcześniej. Po drugim tego wieczoru "Czułym Barbarzyńcy" i owacjach na stojąco, wróciłem tajnym tunelem na konferencyjny bankiet. Kilka szybkich drinków i do hotelu.
??? - gitara basowa
Kajetan Pietrzak - perkusja
Ofelia - wokal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz