piątek, 3 stycznia 2025

[Z Archiwum AS-a] Slash feat. Myles Kennedy and the Conspirators, Katowice @ Spodek, 13.02.2013.


POZNAŁEM GO PO CZARNYM KAPELUSZU

Kolejny artysta, którego zobaczenie na żywo było spełnieniem moich młodzieńczych marzeń. Obok Axla Rose, to najbardziej charakterystyczny członek legendarnego składu Guns N' Roses. Slash - świetny gitarzysta, w latach 80. i 90. często nazywany człowiekiem bez twarzy, bo spod bujnej fryzury, która zakrywała mu twarz, widać było tylko kolejne papierosy wystające z ust. Jako, że marzenia należy spełniać już w pierwszych godzinach sprzedaży, bilet miałem w rękach :) Bilet był tym cenniejszy, iż ze Slashem gra obecnie jeden z najbardziej utalentowanych wokalistów w świecie rock and rolla - Myles Kennedy. Znam i cenię go z Alter Bridge, widziałem nawet raz na żywo - uważam, że jest rewelacyjny - ma świetny kontakt z publiką, a przy tym gra i śpiewa w mocno wyluzowany sposób, co dodaje muzyce świeżości i polotu. Przy takim zestawie osobowości (charyzmatycznych ale jednocześnie bardzo skromnych) jednego można było być pewnym - że koncert nie opóźni się 2,5 godziny :P 

Podobnie jak w przypadku lipcowego koncertu Gunsów w Rybniku, tak i tym razem forum Nightrain Station przygotowało wspólnymi siłami wielką flagę na powitanie Slasha. Największe ukłony oczywiście składam w kierunku Pompona, który całość ogarnął i nad wszystkim czuwał od pierwszej do ostatniej minuty. Zobaczenie rozwijanej flagi w narodowych barwach na koncercie ulubionego wykonawcy to uczucie naprawdę wyjątkowe. Przygotowania zatem ruszyły pełną parą na długo przed katowickim koncertem. 

Planowanie wyjazdu nie było trudne. Tym razem wybór padł na autokar, bo jechanie samochodem wiązałoby się z wysokimi kosztami i podróżowaniem w złych warunkach atmosferycznych, zwłaszcza, że w lutym w Polsce zwykle jest śnieżna i mroźna zima. Podróż zaczynamy spod Novotelu o 11:30 w Warszawie. Sama jazda mija błyskawicznie - świetny kierowca umiejętnie ominął korki na granicy Sosnowca i Katowic i wysadził Nas tuż przy samej hali Spodka. Jako, że do koncertu pozostało jeszcze prawie 3,5 godziny, razem z Izą zgodnie ruszamy do przytulnej knajpki, gdzie miło spędzamy czas zajadając pierogi. Któż by pomyślał, że parę godzin wcześniej pierogami zajadał się sam Slash ?! Co prawda w innej knajpce, ale gust kulinarny ma podobny :D  

Wejście do Spodka bardzo szybkie, bez szczegółowych kontroli. Szybkie rozeznanie w terenie i uderzamy na płytę. Tam zebrało się już mnóstwo ludzi, ale jako, że nic się nie dzieje, zdzwaniamy się z Witkiem i Katarynką i umawiamy na spotkanie na promenadzie hali. Tam dołącza do Nas Wojo, który wygląda jakby przebiegł maraton, przez cały czas walcząc łokciami o pozycję :) Okazało się, że pod sceną jest taki kocioł, że ciężko wytrzymać nawet starym wyjadaczom koncertowym. W związku z czym mając pod opieką kobietę, postanawiam zająć miejscówkę z dala od epicentrum wydarzeń. Płyta jest mała, więc widać było wszystko doskonale. Próbowałem również dorwać plakat z koncertu, ale w ostatniej chwili się skończyły. 

Parę słów o supporcie. Anti Tank Nun, zespół Titusa z Acid Drinkers (za którym notabene nie przepadam), zagrał typową metalową młóckę - kilkudziesięciominutowa ostra napierdalanka. Ciekawostką był tylko fakt, że gitarzysta miał z 15 lat. Pół supportu spędziliśmy na pogaduszkach i wcale nie uważam, żebyśmy coś wartościowego stracili. Potem pół godzinki na podłączenie i jeszcze przed czasem pogasły światła, charakterystyczna krzykliwa zapowiedź i na scenie pojawił się ON ! Człowiek w czarnym kapeluszu :D To Slash ! 

Obok człowieka w czarnym cylindrze, pojawia się jeszcze czterech mężczyzn - kobiety w tłumie wydają dziki pisk. Perkusista daje znak stukając dwiema pałeczkami, zaczyna się. Slash feat. Myles Kennedy and the Conspirators - bo tak brzmi obecnie pełna nazwa zespołu, rozpoczynają od energetycznego "Ghost". Z daleka widać, że pod sceną panuje absolutne szaleństwo i zbiorowa ekstaza. Panowie szybko poprawiają zatem "Standing In The Sun" i Gunsowym standardem "Nightrain". Usłyszeć solówkę w "Nightrain" spod palców człowieka, który ją stworzył i nagrał - bezcenne. Zresztą to niejedyny moment zachwytu nad tym jak powinny brzmieć kawałki GN'R na żywo. Slash ma mocno charakterystyczne brzmienie, którego brakuje mi np. w koncertach obecnego składu Gunsów, gdzie są co prawda świetni gitarzyści, ale takiego klimatu jak Slash stworzyć nie potrafią. No i nikt tak pięknie nie gra riffu do "Sweet Child O' Mine" :) 

Przy "Back From Cali" niespodzianka dla zespołu od fanów. Zostaje rozwinięta ogromna flaga z napisem "Welcome to Poland SLASH", która wędruje nad głowami tłumu po całej płycie. Kudłaty gitarzysta na początku tylko nieśmiało się uśmiechnął, dopiero po paru dniach dziękował fanom za pośrednictwem Twittera za tak gorące przyjęcie. Po chwili pierwsze zaskoczenie - "Mr Brownstone" - tego się nie spodziewałem, a wyszło znakomicie. Z niespodzianek jeszcze "You're Crazy" z basistą na wokalu. Ogółem ze sceny poleciało aż 7 kawałków z "Appetitte For Destruction" - czegóż chcieć więcej? Wszystkich 12 :P Ale nie ma co narzekać - było ostro, energetycznie, z wigorem, pasją i poświęceniem. Rockowe pierdolnięcie pełną gębą. Na tak energicznym koncercie jeszcze nie byłem. 

Ale Slash miał też coś dla miłośników przytulania i spokojnych balladek. Cudownie wyszło zwłaszcza "Gotten", w wykonanie którego Myles włożył dużo serca i emocji. Poruszająca chwila. Ze spokojniejszych numerów było jeszcze "Starlight".  

Poza tym Slash i Konspiratorzy skupili się na silnej promocji ich najnowszego krążka - "Apocalyptic Love". Bardzo dobra rockowa płyta, do której jednak przekonałem się dopiero za którymś z kolei podejściem. Na koncercie w Spodku świetnie wypadły "Anastacia", "You're A Lie" i numer tytułowy. Chociaż dla mnie osobiście najciekawszym kawałkiem obok "Gotten" było "Serial Killer" z dawnego solowego projektu Slash's Snakepit. No i oczywiście kilkunastotuminutowa solówka Slasha w "Rocket Queen", gdzie były zabawy z tempem i melodiami - tu gitarzysta pokazał swój wielki kunszt i umiejętności. 

Na bis dwa Gunsowe klasyki, które jeszcze raz porwały publiczność do szaleńczego tańca. Dzikie "Welcome To The Jungle" i epickie "Paradise City" z wielką ilością wystrzelonego konfetti. Rockowy obłęd. Niesamowity koncert. Slash w przeciwieństwie do Axla (nie da się uniknąć takich porównań, zwłaszcza, że oba koncerty dzieliło mało czasu) okazał się profesjonalistą i z szacunkiem podszedł do publiczności nie spóźniając się 2,5 godziny. Inne różnice? Gunsi postawili na show, fajerwerki, sprawdzony zestaw wielkich hitów. Slash w skromnej scenografii, promując nowy krążek, z wielką energią i przykuwając uwagę swoją grą a nie wybuchami i przebierankami. Natomiast muzycznie obydwa były doskonałe.  

Czy to był najlepszy koncert na jakim byłem? Nie wiem. W ostatnich latach obejrzałem tyle doskonałych widowisk, że trudno mi się zdecydować. Na pewno katowicki koncert jest w ścisłej czołówce. To nie było coś zwykłego i codziennego - zobaczenie i usłyszenie Slasha z tak bliska to bardzo ekscytujące przeżycie. Tam gdzie w grę wchodzą silne emocje nie da się racjonalnie ocenić takiego występu. 

Powrót spokojny, w Stolicy meldujemy się ok. 4 rano - zmęczeni ale niezmiernie szczęśliwi. Dzięki Izunia, że byłaś dzielna i tyle wytrzymałaś :D  

PS. Dzięki wszystkim za spotkanie i do zobaczenia na koncertowym szlaku ;) 


Setlista:
00. Intro (Prometheus)
01. Ghost
02. Standing In The Sun
03. Nightrain (cover Guns N' Roses)
04. Mean Bone
05. Back From Cali
06. Mr Brownstone (cover Guns N' Roses)
07. Apocalyptic Love
08. Serial Killer
09. Gotten
10. Dr Alibi (Todd Kerns vocals)
11. You're Crazy (cover Guns N' Roses, Todd Kerns vocals)
12. Rocket Queen (cover Guns N' Roses)
13. No More Heroes
14. Starlight
15. Anastacia
16. You're A Lie
17. Sweet Child O' Mine (cover Guns N' Roses)
18. Slither

Bisy:
19. Welcome To The Jungle (cover Guns N' Roses, Todd Kerns vocals)
20. Paradise City (cover Guns N' Roses)

Skład:
Myles Kennedy - wokal, gitara rytmiczna
Saul "Slash" Hudson - gitara prowadząca
Todd Kerns - gitara basowa
Frank Sidoris - gitara rytmiczna
Brent Fitz - perkusja

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz