Zaczęło się od małego falstartu - pierwsza zwrotka "Poznałem Go Po Czarnym Kapeluszu" była w całości a capella, ze względu na problemy techniczne z mikrofonem wokalisty. I to był jedyny zgrzyt tego wieczoru. Kolejny numer, wielce optymistyczny "Do Przodu" to zawsze jeden z moich faworytów, a chwilę potem charakterystyczny riff wprowadzający do "Lunatyków".
W setliście na sobotni wieczór silnie reprezentowane były piosenki z
albumów nagranych z Maciejem Balcarem, stąd pojawiły się m.in. "Gorszy
Dzień", "Do Kołyski" czy "Ćma Barowa". Ostatnia płyta studyjna jest
datowana na 2010 rok, ale ostatnio pojawiły się pogłoski, że panowie pracują nad nowym materiałem (jeden nowy numer pojawił, ale o tym później). Już czas najwyższy, inaczej to zwykłe odcinanie kuponów od sławy, a energii bluesmanom nie brakuje co pokazali chociażby w kawałku "Jak Malowany Ptak". W świetnej formie szczególnie klawiszowiec Janusz Borzucki, który kilka razy popisywał się ognistymi improwizacjami. Podobnie Jerzy Styczyński, od pewnego czasu z nowym image w postaci wielkiej brody - nie zapomniał bynajmniej jak się tnie soczyste rockowe solówki.
Zaraz potem Maciej Balcar śpiewająco pytał "Szeryfie, Co Się Tutaj Dzieje?", po czym Dżem płynnie przeszedł do "Naiwnych Pytań" i nieśmiertelnego refrenu, że "w życiu piękne są tylko chwile". Legendarne hity i piękna żona u boku, czego chcieć więcej? Może szklaneczki szlachetnej whisky, ale na koncert przyjechałem autem, więc przyziemne marzenia musiałem odłożyć na później.
"Ty Wiesz, Ja Wiem" to tytuł nowego kawałka, który zaprezentował zespół. Na pierwsze osłuchanie nic specjalnego, mieści się w stylistyce Dżemu i tyle. No to zaraz potem kolejne hiciory "Harley Mój" i "Wehikuł Czasu". Nadal brzmią tak samo świeżo i tak samo dużo w nich muzycznej przestrzeni. Na koniec setu podstawowego "Sen O Victorii" z piękną dedykacją dla Ukrainy na sam koniec.
Bis był tylko jeden, ale takie są standardy darmowych koncertów. "Whisky moja żono, tyś najlepszą z dam", tym ponadczasowym hymnem zespół Dżem pożegnał się z warszawską publicznością.
Cóż, nie był to występ wybitny, raczej dobra sobotnia rozrywka. Rozrywka, którą obejrzało parę tysięcy osób, które mogły w tym czasie iść do kina albo na wódkę. To wbrew pozorom świetna rekomendacja dla rockowych legend, wciąż przyciągających swoimi hitami i swobodną interpretacją swoich numerów. Czekam na nowy materiał i mam nadzieję do zobaczenia niebawem!
"Beno" Otręba - gitara basowa
Janusz Borzucki - instrumenty klawiszowe
Jerzy Szczerbiński - perkusja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz