NOWA, MOROWA ROCKOWA MŁODZIEŻ
Ostatnimi czasy w koncertach cieszą mnie już głównie dwie rzeczy. Zespoły, których jeszcze nie widziałem na żywo i miejscówki, których jeszcze nie odwiedziłem. Z Warszawą jestem związany od urodzenia, ale o Amfiteatrze na Bemowie usłyszałem po raz pierwszy dopiero teraz (jest jeszcze Amfiteatr w Parku Sowińskiego, gdzie widziałem kiedyś Paramore). Obiekt w dodatku dumnie (choć nie wiem czy to dobre słowo w odniesieniu do przeszłości patrona) nosi imię niejakiego Michaela Jacksona. Generalnie na plus dojazd i spory parking wokół amfiteatru, dzięki czemu bez zbędnego opóźnienia udało się dotrzeć na miejsce.
Koncert T.Love był niebiletowany, ale ze względu na ograniczoną ilość miejsc obowiązywała zasada "kto pierwszy, ten lepszy". I w sumie uznałbym ten występ za kolejny do kolekcji, gdyby nie fakt, że debiut koncertowy zaliczył mój syn (w dniu koncertu niecałe 9 lat), który od dawna domagał się, żeby go zabrać na koncert Muńka albo Kazika. Widać, że edukacja muzyczna, którą wpajamy dzieciom wraz z żoną nie poszła na marne 😀 Zresztą synuś rocka ma we krwi, będąc jeszcze w brzuchu mamy uczestniczył w koncertach m.in. Slasha, Lady Pank, Offspringa i Dżemu.
Próbowałem przypomnieć sobie swój pierwszy koncert na żywo i coś mi świta, że są to okolice 1995-1996 roku. Park Praski, a na scenie Elektryczne Gitary, wtedy w szczycie popularności. Na koncert zabrały mnie mama i siostra. Lało wtedy jak z cebra, pamiętam, że staliśmy na ławkach pod parasolem. Ehh wspomnienia ...
Wracając do 2022 roku i amfiteatru na Bemowie. Sam koncert niewiele się różnił od majowego występu T.Love w Stodole. Podobna setlista (całe szczęście wyleciała zamulająca wersja "Lucy Phere"), podobna gadka, podobne ruchy sceniczne. Nie ma co wymyślać koła od nowa i się powtarzać w kolejnej relacji. Wiadomo, że koncerty plenerowe rządzą się swoimi prawami i w mojej ocenie dają więcej powera niż klubowe. A druga sprawa to, że T.Love stają się do bólu przewidywalni i chyba znikąd nadziei na jakiś spontan jak za dawnych lat.
Najważniejsze, że syn był zadowolony i stwierdził, że to nie jest jego ostatnie słowo. Mam nadzieję, że zdążę mu pokazać trochę muzycznego świata zanim moi muzyczni bohaterowie odłożą instrumenty w kąt albo odejdą na tamten świat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz