poniedziałek, 10 maja 2021

Top 10 płyt 2020

 


2020 to był kiepski rok we wszystkich dziedzinach życia. Nie inaczej było z muzyką. Masowo odwoływane koncerty, z płyt ukazały się tylko te, które były zaplanowane dużo wcześniej i ciężko było zatrzymać całą machinę produkcyjno-promocyjną. Cały świat zamknął się we własnych czterech ścianach i skupił na przetrwaniu. Długofalowo może to mieć pozytywne skutki, wg mojej skromnej opinii początek 2021 roku zaowocował w kilka świetnych płyt, przebijających nr 1 na poniższej liście. 

Cały ranking powstawał w wielkich bólach - raz, że miałem problem żeby uzbierać dziesięć w miarę przyzwoitych krążków (a przesłuchałem ich grubo ponad setkę), a dwa czas nie jest z gumy i 24 godziny w moim przypadku to stanowczo za mało, gdy trzeba je rozłożyć na rodzinę, pracę i pozostałe zainteresowania. Ostatnie tygodnie to był już tylko czas, żeby opublikować ranking najlepszych płyt za 2020 rok tylko dla własnej satysfakcji i z obowiązku statystycznego. Nie będę obiecywał, że kolejne wpisy będą się pojawiać regularnie, ale czynię postępy z systematycznością więc powinno być lepiej, szybciej i mocniej!

Tymczasem, życzę miłej lektury! Jak zawsze liczę na Wasze opinie i będzie mi miło, jeśli dzięki Asowi Koncertowemu zyskacie kilka miłych muzycznie chwil.

10. BON JOVI - 2020

Niezła płyta kolejnych dinozaurów rock n rolla. W zaskakująco dobrej wokalnej formie Jon Bon Jovi, zaledwie kilka miesięcy po tym jak zafundował Polakom katastrofalny występ podczas koncertu w Warszawie. Płyta tematycznie jest mocno związana z obecnymi wydarzeniami w Ameryce ("American Reckoning" - zabójstwo G.Floyda, czy "Lower The Flag" - strzelanina w Dayton), a z powodu Covidu premiera była przesuwana, ze względu na nowe pomysły muzyczno-tekstowe wokalisty. Najmocniejszymi punktami albumu są wzruszająca ballada "Story Of Love" oraz dobry rocker w starym stylu "Brothers In Arms". Nie jest to szczytowe osiągniecie zespołu, ale na mega hity i panowanie na listach przebojów nie ma już co liczyć po odejściu Ritchiego Sambory. 

9. KAZIK - ZARAZA 

Nie oszukujmy się - muzycznie ta płyta jest słabiutka. Nagrana na chybcika, we dwóch, w domowym studiu. I to niestety słychać. Z drugiej strony tak ważnej społecznie płyty nie było w Polsce od dawna. Trudne czasy z początków pandemii, gdzie wiele zjawisk związanych z koronawirusem było nieznanych i niepewnych, Kazik uchwycił w dosadny i zarazem humorystyczny sposób ("Nie Mam Na Nic Czasu Bo Oglądam Seriale"). Szerokim echem odbił się oczywiście numer "Twój Ból Jest Lepszy Niż Mój Ból", poświęcony wodzowi naczelnemu partii rządzącej, co w pośredni sposób przyczyniło się do ostatecznego rozpadu radiowej Trójki. Najlepszym numerem jest jednak ciężki "Gdy Chińczycy Mówią Gan Pai". Poza tym Kazik nie byłby sobą, gdyby nie dołożył swoich trzech groszy do kolekcji piosenek o ukochanych wnuczkach, które tym razem reprezentuje kawałek "Hania i Hela". Całość wyszła i straszno i śmieszno - jak to w Polsce Ludowej :)

8. OZZY OSBOURNE - ORDINARY MAN

Tak brzmi artysta rozliczający się ze swoją barwną karierą. Kwintesencją jest duet nagrany z Eltonem Johnem - tytułowy "Ordinary Man" z nostalgicznym tekstem "I don't wanna say goodbye, When I do, you'll be all right" i piękną solówką Slasha. Takich nawiązań do przemijania jest więcej choćby w "All My Life" i "Under The Graveyard". Ale, żeby nie było, że jest to smutny krążek, nawet dziadek Ozzy potrafi jeszcze dołożyć do pieca w "Eat Me" a także w odważnym duecie z raperem Post Malone "It's A Raid" - duch Black Sabbath jeszcze w nim się tli. Warto jeszcze dodać, że o poziom muzyczny krążka dbają Duff McKagan (Guns N' Roses) oraz Chad Smith (Red Hot Chili Peppers), pojawiający się na większości utworów.

7. LUCINDA WILLIAMS - GOOD SOULS, BETTER ANGELS

Brudny, wręcz pijacki głos wokalistki miesza się z przyjemnym bluesowym bujaniem. Zresztą nie tylko blues pojawia się na "Good Souls, Better Angels" bo zasięg gatunków muzycznych jest na tej płycie ogromny. Pani Lucinda jest już w kwiecie wieku (68 lat), ale w zgodnej opinii krytyków to jest jedna z jej najlepszych płyt w bogatej dyskografii. Lubię takie "brudne" granie, często wracam do takich kawałków jak "Bone Of Contention", "Big Rotator" czy "Bad News Blues". Kobieta gra bluesa! Proszę o więcej takich.

6. QUEBONAFIDE - ROMANTIC PSYCHO / PRO8L3M - ART BRUT 2 / TACO HEMINGWAY - JARMARK

Nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem rapu, hip-hopu czy jak tam przedstawiciele bitów określają swój gatunek muzyczny. Ostatni rok sporo zmienił w tym względzie. Co prawda nie stałem się fanem jakichś hardcorowych, newschoolowych produkcji (zostawiam to prawdziwym zapaleńcom). Z tego co się orientuję to powyższe pozycje stanowią całkowity hip-hopowy mainstream w Polsce, ale nie będę się tym przejmował. Przemawia do mnie naturalność, prostota i prawdziwość przekazu zawartego w tekstach. W tej chwili traktuję wszystkich raperów jako jedną zbiorowość z nadzieją na poznanie tajników sztuki i rozpisanie pojedynczych albumów w przyszłorocznym rankingu. Na razie posłuchajcie takich kawałków jak: "Jesień" Quebonafide (wstrząsające) czy "Piekło Jest W Nas" Pro8l3m, a takich perełek jest duuuużo więcej. 
PS. I nie rzucajcie mi tu złośliwie linków do "Patointeligencji", nawet dla takiego laika jak ja śmierdzi to pozerstwem.

5. PEARL JAM - GIGATON

Z Pearl Jam mam jeden, niebagatelny problem. Nie łykam ich płyt w całości. Lubię poszczególne kawałki z kolejnych krążków, ale cytując klasyka: "Vedder, wy wyżej wała nie podskoczycie". Z "Gigaton" jest podobnie. Zaskakuje taneczne "Dance Of The Clairvoyants", z drugiej strony mamy poruszającą akustyczną balladę "Comes The Goes" i dwie muzyczne petardy w postaci "Superblood Wolfmoon" oraz mojego faworyta na całym albumie - "Never Destination". Poza tym płyta mnie nie porwała, a wręcz umęczyła swoją stylistyką, ale w zalewie zeszłorocznej tandety "Gigaton" i tak jawi się jako solidna rockowa płyta.

4. GREEN DAY - FATHER OF ALL MOTHERFUCKERS

Solidna punk rockowa płyta weteranów z Kalifornii. Nie spodziewajcie się tutaj odkrywania Ameryki, ale trochę pozytywnej energii przydało się w tych ciężkich i depresyjnych miesiącach. "Oh, Yeah" ma spory potencjał na stadne śpiewanie po powrocie do regularnego koncertowania, podobnie jak "I Was A Teenage Teenager". Najlepszy numer na płycie "Stab You In The Heart" jest mocno Beatlesowski, szkoda, że reszta płyty nie poszła w ten klimat - proste granie zawsze się ceni. W każdym razie weterani nie spuszczają z tonu.

3. BLUE OYSTER CULT - THE SYMBOL REMAINS

Starsi panowie zawstydzają młode pokolenie, pokazując, że zespół z prawie 50-letnim stażem potrafi ostro dołożyć do pieca. "The Symbol Remains" to wzorcowy hardrockowy album, perfekcyjnie wyprodukowany (wszystko odpowiednio nagłośnione) i prezentujący wiele odcieni różnych stylów. Co ciekawe piosenki z albumu śpiewa aż 3 różnych wokalistów, co jest dosyć ryzykownym posunięciem, ale w tym przypadku wpływa zdecydowanie pozytywnie na różnorodność. I tak chwilami Blue Oyster Cult brzmią jak Alan Parsons ("The Alchemist"), innym razem niczym Def Leppard ("Edge Of The World"), jest trochę klimatów country ("Train True"), trochę klasyki w stylu Stonesów i mnóstwo mięsistych riffów i solówek. Przyznam, że w ostatnich miesiącach wracałem do niego wielokrotnie. Moim faworytem numer "Nightmare Epiphany". Polecam!

2. AC/DC - POWER UP

Po sześciu latach AC/DC powrócili do świata żywych z nową płytą. Los nie oszczędzał tej legendarnej kapeli - od czasu wydania w 2014 roku płyty "Rock Or Bust", zespół najpierw zmienił perkusistę (Phila Rudda zastąpił Chris Slade), potem na jakiś czas stracił wokalistę (problemy ze słuchem Briana Johnsona spowodowały przerwę w koncertowaniu, na krótko zastąpił go frontman Guns N' Roses - Axl Rose), a potem rockowy świat obiegła wiadomość o śmierci jednego z założycieli i liderów grupy - Malcolma Younga. Mimo to Australijczycy przezwyciężyli wszelkie niedogodności, pozbierali się po tragediach i jeszcze raz weszli do studia nagrywając krążek, jak zawsze w ich charakterystycznym stylu. Na "Power Up" nie ma zaskoczeń co do stylu, bo tego być nie może - wszystkie płyty AC/DC są na "jedno kopyto". Ale jak zawsze jest to "kopyto" potężne, walące z wielką mocą i przebojowością. "Shot In The Dark" czy "Demon Fire" nie zbierają jeńców i zostawiają w tyle całą hard-rockową konkurencję. Angus Young ma swoje patenty jak sprawić, żeby proste riffy wbijały w fotel, a Brian Johnson najgorsze chwile ma już zdecydowanie za sobą i imponuje wokalnym wigorem. Pierwsza piosenka AC/DC w historii nosiła tytuł "It's A Long Way To The Top (If You Wanna Rock N' Roll)" - całkiem prorocza bo zespół szczyt osiągnął dzięki ciężkiej pracy i nadal nie daje się z niego zrzucić. Tylko pozazdrościć kondycji i konsekwencji w zachowaniu wierności formie!

1. ME AND THAT MAN - NEW MAN, NEWS SONGS, SAME SHIT, VOLUME 1

Niezwykłą sztuką jest nagrać dobrą płytę, zapraszając wielu gości zachowując spójność i jednorodny klimat przez cały czas trwania albumu. Ta sztuka udała się liderowi zespołu Behemoth - Nergalowi. W projekcie Me And That Man, niejaki Adam Darski ukazuje swe łagodniejsze muzyczne oblicze, a zarazem ogromny talent do łączenia muzycznych stylów i charakterów. Każdy kawałek śpiewa inny wokalista i dodaje to tylko smaku i uroku, podczas gdy muzycznie wszystko się spina doskonale. Tematyka przemijania, miłości, walki dobra ze złem, potępienia kościoła katolickiego i wpływu szatana przewija się w tekstach non-stop. To cecha charakterystyczna Nergala, ale podana w sposób bardziej przystępny niż w Behemoth.  Entuzjaści muzycznych smaczków także znajdą coś dla siebie, choćby fantastyczne solówki w "By The River" i "Surrender", czy perełka w stylu country "Burning Churches". Ale prawdziwym manifestem jest utwór "Męstwo" (jedyny nagrany po polsku), który wykłada całą filozofię i podejście do życia głównego pomysłodawcy projektu Me And That Man":

"Nie padnę Nie klęknę
Przed tobą co miłość w ból
Męstwo w tępą siłę
Nie stanę Nie spocznę
Nie będę kajał się bo wiem
Wiem czym grozi takie kłamstwo
Ja wiem czym jestem i czym nie będę"

 
I z tym Was zostawiam mili Państwo. Do rychłego usłyszenia!
Wasz As Koncertowy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz