IT'S ONLY LOVE, CZYLI NIKT TAK PIĘKNIE NIE ŚPIEWA O MIŁOŚCI
Na koncert Bryana Adamsa wybierałem się już kilka ładnych lat. Zawsze coś stawało na drodze - a to inne ciekawsze koncerty, a to daleko, a to za zimno. W końcu nie miałem wymówki, gdy występ kanadyjskiego artysty ogłoszono w mojej rodzinnej Warszawie. Szybka decyzja i kupiliśmy z żoną bilety na trybuny, żeby w pełni delektować się koncertem. Wybór trybun zamiast płyty podyktowany był również moimi doświadczeniami związanymi z brakiem klimatyzacji na Torwarze (albo co najmniej z niedostatecznym jej używaniem przez obsługę hali) - na krzesełku po prostu można złapać trochę tlenu, czego nie doświadczycie w tłumie pod sceną.
Czas przed występem Adamsa umiliłem sobie spożywaniem zimnego piwka (co prawda rozwodnionego, ale jednak zimnego :D) i pogaduszką z dawno niewidzianym i niesłyszanym kolegą. Tomek - pozdrowienia. Mam przeczucie, że spotkamy się jeszcze na niejednym koncercie :)
Czas przed występem Adamsa umiliłem sobie spożywaniem zimnego piwka (co prawda rozwodnionego, ale jednak zimnego :D) i pogaduszką z dawno niewidzianym i niesłyszanym kolegą. Tomek - pozdrowienia. Mam przeczucie, że spotkamy się jeszcze na niejednym koncercie :)